Translate

sobota, 11 września 2010

ślubnie

Prosta karteczka ślubna w kolorach jasnego złota z perłowym połyskiem, ciemnej czekolady, kremu i pudrowego różu, jako wisienka na torcie - małe białe perełki ;)
No i koperta do pary z tego samego jasno złotego papieru też robiona.
Przepraszam za kiepskie zdjęcie ale robione w nocy ;) bo karteczka już u klienta.

piątek, 10 września 2010

zupa grzybowa ze świeżych grzybów krok po kroku

...ot tak w ramach gotowania obiadu - z doświadczenia wiem, że jest wiele osób które z gotowaniem dań wszelakich są na bakier i potrafią przypalić nawet wodę na herbatę.
Mimo braku umiejętności kulinarnych wiele z tych osób chciałoby choć raz ugotować coś jadalnego, niestety dostępność przepisów typu krok po kroku jest niewielka.

A więc dla wszystkich bardzo początkujących kucharzy i dla wszystkich zainteresowanych:

Zupa grzybowa ze świeżych grzybów krok po kroku :) przepis dla 3-4 osób

czas przygotowania: 20 minut
czas gotowania: 40-50 minut

Przygotujmy:

1. Grzyby - nie mniej niż 60dag (czyli 600g lub ponad pół kilo), oczyszczamy siekamy na plasterki. Grzybki najlepiej jeśli są różne: prawdziwki, siniaki, kozaki, itd. mogą być nawet pieczarki. Z samych pieczarek też wyjdzie ale nie będzie tak dobrze smakować i nie będzie takiego ładnego brązowego koloru.
2. masło - ok pół kostki.
3. bulion - 1 litr - ja z reguły wykorzystuję do tego rosół z niedzieli ;)zlany i przechowywany w lodówce ale może być też bulion przygotowany z kostek rosołowych według przepisu na opakowaniu. Bulion musi być gorący więc niech sobie stoi na malutkim ogniu. Jeśli używamy rosołu to musimy go podgrzać!
4. cebulę - jedną, średniej wielkości - siekamy w kostkę lub jak kto umie w miarę drobno.
5. sól i pieprz. Jeśli używamy bulionu z kostek to jeszcze listek laurowy i 3ziarnka ziela angielskiego.
6. natkę pietruszki (jeśli ktoś lubi)- trzeba ją posiekać. Wystarczą 3-4 gałązki (oczywiście te grube łodyżki wywalamy).
7. makaron - garść (dosłownie)- najlepiej łazanki, kokardki lub szerokie wstążki. Jeśli ktoś nie lubi makaronu może z niego zrezygnować. O tym jak ugotować makaron za chwilkę.
8. śmietana do zupy - 4 łyżki
9. mąka - 2 łyżki z czubkiem
10. pusty słoik z zakrętką o pojemności 0,5 litra


Przygotujmy makaron:
Gotujemy 1 litr wody, na wrzątek sypiemy 1 łyżeczkę z czubkiem soli i wrzucamy jedną garść makaronu. Musi się teraz zagotować. Przykręcamy gaz tak aby woda bulgotała ale nie kipiała. Gotujemy jak na opakowaniu lub do miękkości od czasu do czasu mieszając żeby makaron nie przywarł do dna. Ja zawsze po czasie podanym na opakowaniu wyciągam jednego kluska i rozgryzam - jeśli jest miękki i przez cały przekrój jest jednakowy z wyglądu, to jest ok, ale jeśli uznamy że jest twardy i w środku jest ciemniejszy niż na brzegach to gotujemy jeszcze ok 2 minut. Makaron odcedzamy, przelewamy zimną wodą i zostawiamy na sitku do obcieknięcia.


A teraz bierzemy się za zupkę:


Do dużego garnka o grubym dnie żeby nic się nie przypaliło (można użyć też patelni) wrzucamy ok 1/3 kostki masła. Na roztopione masło wrzucamy pokrojone grzybki - nie martwmy się że jest ich dużo, grzybki sporo stracą na objętości.
Grzybki na małym ogniu podsmażamy często mieszając aż odparuje z nich sok który puszczą. Zajmie nam to ok 20 minut.




Równocześnie (lub wcześniej) podsmażamy osobno cebulkę na maśle (wystarczy plaster szerokości 1 cm). Cebulka powinna mieć kolor mocno żółty lub jasno pomarańczowy (bardzo jasno brązowy jak kto woli).



Jak cebulka przygotowana a grzybki już prawie odparowały, podgrzewamy rosół lub bulion jeśli ostygł - musi być wrzący inaczej grzybki stwardnieją!
Jeśli grzybki smażymy na patelni to rosół (bulion) przygotujmy w dużym garnku bo wtedy do niego będziemy dorzucać grzybki a nie na odwrót.



Jeśli grzybki są już gotowe (ich miękkość możemy sprawdzić drewnianą łopatka lub łyżką do mieszania - jeśli łatwo dają się przepołowić o brzeg garnka to są ok) dorzucamy do nich cebulkę i mieszamy.
Jeśli grzybki smażyliśmy w garnku to zalewamy wszystko gorącym bulionem (rosołem).
Dolewamy jeszcze 2 szklanki wrzątku.
Teraz czas na przyprawy. Jeśli daliśmy rosół to wystarczy dodać 2 szczypty soli i 2 szczypty pieprzu do smaku (no chyba że ktoś lubi bardzo pieprzne potrawy). Jeśli używamy bulionu z kostek to dodajemy jeszcze listek laurowy i ziele angielski.
Gotujemy jeszcze 20 do 30 minut na małym ogniu (bąbelki ma puszczać).
Jeśli grzybki smażyliśmy na patelni to zamiast bulion do grzybków to wrzucamy grzybki do bulionu.



Czas na zabielanie ;)
Do słoika wrzucamy mąkę 2 łyżki z czubkiem mąki i 4 łyżki śmietany i uzupełniamy ciepłą (przegotowaną) wodą do 1/3 wysokości słoika. Zakręcamy i "trzepiemy" energicznie aż wszystko się wymiesza :) w ten sposób nie będzie grudek ;) a grudek nie cierpię...



Zawartość śmietany wlewamy do naszej zupy równocześnie mieszając. Zupa musi się teraz zagotować, jak puści bąbelki wyłączamy. Dodajemy ugotowany wcześniej makaron i jeśli ktoś lubi natkę pietruszki. wszystko razem zamieszać i gotowe.



Teraz wystarczy tylko zwołać domowników na obiad ;) Smacznego.



I na koniec pamiętajmy:
Kupujmy grzyby tylko ze sprawdzonego źródła, jeśli zbieramy je sami to tylko te które znamy! Ewentualnie niech ktoś, kto się zna na grzybach nam obejrzy nasze zbiory czy są "jadalne" nie tylko jeden raz w życiu...

Pamiętajmy także, że grzyby niezależnie od przygotowania są ciężko strawne więc nie polecam osobom mającym problemy trawienne no chyba że do pary z Hepatilem ;)

...trochę z innej beczki...

Czy wiecie że ma wzrosnąć VAT na książki???
Osobiście jestem tym faktem przerażona bo wiadomo jak VAT to i cena pójdzie w górę... a jako zatwardziały mol książkowy co pochłania praktycznie wszystko co jest słowem drukowanym (taki nałóg) jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić... już teraz książki do tanich (rozpatrując 80% naszego społeczeństwa zarabiającą minimum krajowe czyli 1200zł brutto lub poniżej) nie należą. Już teraz, mimo że książki uwielbiam, nie jestem w stanie pozwolić sobie na luksus comiesięcznych zakupów przedmiotu mojego nałogu (niestety do pozostałych 20% krezusów nie należę), ratuję się więc jak mogę i pewnie tak jak ja postępuje większość:
1. biblioteka - niestety ta słabo finansowana instytucja nowościami nie zachwyca a interesujących pozycji których nie zdążyłam tam przeczytać odkąd się zapisałam w podstawówce jest jak na lekarstwo...
2. znajomi - pożyczam nagminnie, odkurzam skromne biblioteczki znajomych łowiąc to czego jeszcze nie czytałam....
3. internet - czyli e-booki, co prawda wersja papierowa ma ten swój urok... czytanie z ekranu męczy no i komputer stacjonarny ciężko zabrać do łóżka wieczorem ;)ale cóż począć przynajmniej tutaj zasoby są dość spore i można znaleźć wiele stron z darmowymi e-bookami, płatnymi, a także liczne nieoficjalne (fanowskie) tłumaczenia zagranicznych pozycji... różnie można się do tego ustosunkować, że prawa autorskie, że kopiowanie, że coś tam jeszcze... no ale cóż, jak człowiek na głodzie to nic go nie interesuje... ten punkt powinien chyba w tym momencie być na pierwszym miejscu...
4. siostra pracująca w empiku :) - niestety to źródełko jest bardzo malutkie i dostępne raz na jakiś czas... no i potrzebna ta siostra w tymże empiku....

i na tym nasza lista się kończy...

Państwo narzeka i alarmuje że społeczeństwo coraz mniej czyta i coraz mniej kupuje książek... no ale jeśli pomyślimy o tym ile w tym momencie kosztują nas same podręczniki, czy to do szkół dla dzieci czy dla studentów (choć Ci akurat ratują się ksero mimo że kopiowanie całych książek to z prawnego punktu widzenia przestępstwo no ale skoro niektóre podręczniki potrafią kosztować nawet po kilkaset złotych), to już nie w głowach nam kupowanie jeszcze pozycji dodatkowych dla czystej przyjemności czytania....
...ludziom nie wystarcza na comiesięczne opłaty i żywność a co tu mówić o przyjemnościach...
...a ciekawe co będzie po podwyżce... jak o tym myślę to zaczyna mnie głowa boleć... idę coś poczytać dopóki ten "luksus" jest jeszcze w zasięgu moich rąk...

czwartek, 9 września 2010

...razem raźniej...

zimno, szaro buro i w dodatku pada, pogoda niezachęcająca. Już czuję że błąka się gdzieś smutek po kontach...a na smutek najlepsze jest dobre towarzystwo ;)
...samotnym źle więc od razu powstało małe stadko ;) wszystkie kaczuszki na wykałaczkach - można wbić do doniczki.
Kaczuszki wykonane są z kremowego cienkiego lnu, trzy kaczuszki mają nóżki kolorowe, pozostałe trzy mają nóżki lniane. wypełniacz - watolina.





...wszystkie kaczuszki są do sprzedania - 7zł za sztukę.

środa, 8 września 2010

...rodzinne spółkowanie...

...mały śpioch w koszuli w błękitną kratkę - przy jego powstawaniu dzielnie asystowała i pomagała mi starsza siostra, która twierdzi że na widok igły z nitką i guzika dostaje nerwicy ale może jakby sobie kupiła maszynę to by się nauczyła szyć tylko że ma dwie lewe ręce i że to ja zgarnęłam wszystkie talenty w rodzinie choć wymyślanie nowych ciuchów do szycia nieźle jej idzie. Nie wiem skąd u niej takie przekonanie bo całkiem nieźle jej wyszło przyszywanie koronki do podusi, samej podusi, kwiatuszków do koszuli i szlafmycy do głowy. Troszkę mnie to jej stwierdzenie irytuje bo co do posiadanych przeze mnie talentów to bym się kłóciła - wychodzę po prostu z założenia, że wszystkiego wystarczy spróbować, praktyka czyni mistrza a odrobina serca włożona w to co robisz daje zaskakujące rezultaty....

a więc prezentuję Śpiocha siostrzanego - siostra się w nim zakochała i stwierdziła że nikomu nie odda... co tylko mnie mile połechtało na sercu...



I jeszcze dla tych stawiających jak ja pierwsze kroki w szyciu tildy - tutorial jak uszyć króliczka z bloga Naji u której znajdziecie wiele ciekawych prac. Polecam.

wtorek, 7 września 2010

...szyjąc dziurę w całym plotłam trzy po trzy....

wzięło mnie, dosłownie wsiąkłam... zakochałam się w tildach już dawno temu ale jakoś tak nie miałam śmiałości... z mniejszym lub większym powodzeniem szyję ciuszki dla siebie i znajomych. Kiedyś nawet popełniłam z tafty elegancki, usztywniany płótnem gorset z fiszbinami na bardzo nietypową osóbkę rozmiaru 34 - sama nie wiem jakim cudem, ale fakt że gorset rewelka, używany już z 4 lata na różne okazje i bez okazji w różnych zestawieniach (spodnie, spódnice, spodenki.. i co tam jeszcze modnisia wymyśli) i dalej się trzyma jak nówka - chyba musiałam nad nim jakieś czary podświadomie odprawiać....

...no ale wracając do tildy - śmiałości nie miałam oj bardzo długo i wreszcie, jakis czas temu popełniłam pierwszego króliczka, w przypływie chyba głupoty z grubego lnianego płótna co skutkowało męczarnią przy wywracaniu części na prawą stronę, w efekcie troszkę puściły szwy więc musiałam zszywać na prawej.
Stan końcowy (bez ubraniowy)- króliczek wygląda jak z przed 100 lat i co najmniej setce bynajmniej nie delikatnych dziecięcych rączek - no ale skoro prototyp popełniłam, odpowiednie wnioski wyciągnęłam a ochoty na własne tildy nie straciłam ... więc powstały kolejne już bardziej udane egzemplarze...

Dzisiaj prezentuję uroczą parkę ogrodową, ona lekko zaskoczona, on delikatnie speszony, jeszcze nie poznali się z imienia a już w obojgu kiełkuje ta pewność że są dla siebie stworzeni...
Wykonane z cienkiego kremowego lnu, wypchane watoliną.




Jeśli ktoś zainteresowany - są do sprzedania, cena:50zł za parę.


I jeszcze z serii zapomnianych obiecanych ;) plotłam, plotłam i wyplotłam... gdy jeszcze w czerwcu pisałam że zauroczyła mnie papierowa wiklina obiecałam fotki moich prób i błędów...
niestety albo stety większość z moich wyplecionych bardziej i mniej prostych koszyczków już dawno znalazła swoje przeznaczenie w różnych domach więc pokazuję tylko resztki które jeszcze się zostały...
Swoją drogą papierowa wiklina jest naprawdę prosta i daje wiele możliwości wystarczy tylko spróbować ;)


niedziela, 5 września 2010

....na szczęście...

no właśnie - na szczęście jestem ;)

Przepraszam wszystkich tutaj zaglądających, że aż tyle czasu mnie nie było...
a działo się działo...
najpierw zawalona byłam zamówieniami na pudełeczka weselne (już nawet zapominałam focić z braku czasu nawet na sen), potem opieka nad mieszkaniem i zwierzakami wakacjujących się znajomych, w międzyczasie wielkie przygotowania do mojego wyjazdu i zwiedzania Islandii, wyjazd cudowny najwspanialsze wakacje jakie miałam do tej pory z wielkimi zmianami i decyzjami :)
a potem powrót do rzeczywistości polskiej w sam środek remontu w mieszkaniu, dwa dni odgruzowywania pokoju żeby choć walizkę rozpakować....a potem jeszcze tydzień na doprowadzenie mieszkania do jako takiej użyteczności - masakra !

...i nie wiedzieć kiedy tyle czasu zleciało... do tego jak już się zluzowało to komputer padł, konieczny był format i niestety wszystkie ulubione zakładki, wszystkie linki poszły sobie w pizdu... a tyle ciekawych pomysłów i tyle nowości było do spróbowania.... eh szkoda....

....no ale jestem... i zabieram się do porządkowania moich prac, przydasi, szpargałów i innych skarbów. Nagromadziłam tego zastraszające ilości, tak więc od jutra będę wrzucać foty zarówno moich wytworów sprzedanych, zamówionych, tych do sprzedania i wzorów a także sporadycznie foty różności nadmiarowych za grosze ;)

a więc zapraszam ;)