Translate

czwartek, 6 stycznia 2011

czas leci jak szalony

czas leci jak szalony nim się człowiek obejrzy już minie miesiąc prawie. Dni uciekają przez palce nie wiadomo kiedy i jak, dopiero co zbliżały się święta a tu już po nowym roku... po raz pierwszy w tym roku przygotowywałam wigilię dla mnie i Niedźwiedzia - nasza pierwsza wspólna wigilia - mimo ze na szybko i z dala od domu jakoś się udało, chyba tylko dzięki dobrym chęcią i gorącej nadziei ;) był barszczyk czerwony z uszkami, grzybowa z kluseczkami, rybka, sałatka i nawet opłatek polski ;) a do tego świece kolędy w tle i nawet żywa choinka - właściwie to ogromna gałąź ucięta przez Niedźwiedzia ale wygląda jak prawdziwna cała choinka! skromnie ubrana bo nie było czasu jeździć za ozdobami... więc bombek brak, tylko szydełkowe gwiazdki, lampeczek malutko a za łańcuch robi wstążka, no ale ten zapach!!!!
No dość wspominania, już najwyższy czas na pożegnanie się z choinką do następnego roku - strasznie nie lubię tego momentu, zbieram się do rozbierania choinki z ciężkim sercem bo jakoś tak bez niej pusto i smutno, szaro buro aż do wiosny. Odkładałam ten moment w czasie jak najdłużej no ale już dalej się nie da. Zatem na koniec wrzucam jeszcze trzy gwiazdki których nie pokazywałam wcześniej...





A teraz troszkę z innej beczki - o tostowym już pisałam. Zaznaczam że dalej mam awersję i w tej kwestii nic się nie zmieniło, bułki piekę na okrągło... zabrałam się też za nastawianie zakwasu na domowy chlebek, niestety ten pierwszy zakwas zamordowałam - no cóż zdarza się i nawet najlepszym kucharzom coś sknocić, więc wcale się nie przejmuję i nie zrażam i ponawiam próbę. Poczytałam troszkę aby wiedzieć na co zwrócić szczególną uwagę, co jest ważniejsze a co mniej ważne, metodą "na oko" wybrałam odpowiedni rodzaj mąki (mam nadzieję że trafiłam bo kompletnie nie mogę się pozbierać w tych rodzajach mąk islandzkich szczególnie że tłumacz google swoje a nazwa na opakowaniu swoje i bądź tu mądry człowieku) i z nowego przepisu, krok po kroczku opisanego TUTAJ - również fantastyczny blog i zachęcam wszystkich którzy nie wierzą we własne umiejętności kucharskie do nauki wraz ze mną!
No więc mój początek wygląda tak:

225g mąki żytniej razowej i 225g letniej wody wymieszane na papkę - wszystko przełożyłam do słoika litrowego, niestety większego chwilowo nie posiadam ani innego odpowiedniego naczynia (mam nadzieję że nie okaże się za mały) i postawiłam na kaloryferze, jeśli mikstura będzie chciała wyjść ze słoika to po prostu zamieszam delikatnie dla uspokojenia albo będę kombinować do czego by tu ją przełożyć.

A na koniec jeszcze mały regionalizm - Na Islandii w sylwestra zapala się ogromne ogniska z odpadów drewnianych zbieranych wspólnie cały rok, przy którym zbiera się okoliczna ludność by złożyć sobie życzenia w sylwestrowy wieczór. Niestety nie poznałam jeszcze korzeni tej tradycji, ale z pewnością jest to bardzo fajny zwyczaj szczególnie że wiatr lodowaty (na Islandii zawsze wieje, raz bardziej raz mniej ale powietrze nigdy nie stoi w miejscu) a mróz wcale nie zachęca do wyjścia o 9 wieczorem z ciepłego domu a takie ognicho świetnie grzeje. Po około godzince wróciliśmy do domku gdzie o 11 świętowaliśmy nowy rok w Polsce i Niemczech (towarzystwo mieszanie islandzko-polsko-niemieckie, przez chwile nawet przyplątał się z życzeniami jegomość z Lichtensteinu (chyba tak się to pisze)). O 12 świętowaliśmy islandzki nowy rok oczywiście szampanem i fajerwerkami - choć mieliśmy małą wpadkę - otóż na Islandii oprócz szampana w takich samych butelkach można dostać coś w rodzaju wina musującego - my trafiliśmy na wytrawne czerwone wino z bąbelkami, dobrze że reszta towarzystwa kupiła właściwe butelki ;)

I ciekawostka na koniec, w tym jakże zaskakującym kraju panuje coś w rodzaju prohibicji, alkohol można dostać tylko w specjalnych sklepach państwowych otwartych w określonych godzinach w ciągu dnia, do tego oczywiście cenowo zbyt tani nie jest. Ale można pędzić domowe alkohole na własny użytek... oczywiście w niewielkich ilościach, dlatego Islandczycy cenią sobie dobre domowe nalewki, wina i podobne mikstury oraz dobre przepisy.

.... minęło już 7 godzin a mój zakwas nic a nic się nie rusza, tylko lekko zbrązowiał na wierzchu tak jakby zbytnio podsechł ??? może za ciepło na tym kaloryferze, w końcu w domu mamy naprawdę ciepło a kaloryfer gorący, przestawiłam na szafkę.... daje mu czas do jutra, jak się nie ruszy to ląduje w koszu a winę zwalam na kaloryfer ;)