Ulżyło mi strasznie - pół dnia takiej niepewności to istna tortura. Czytając szczątkowe informacje w necie na temat wybuchu wulkanu (tak - wczoraj był drugi wybuch) na Islandii byłam przerażona - w dodatku nie mogłam się dodzwonić do Niedźwiedzia który pracuje ok 100km od feralnego wulkanu. Na szczęście u niego wszystko w porządku - w ogóle nie odczuli tego wybuchu. A cały pył, dym i para opada dużo dalej - nad UK i Skandynawię... a u nich czyściutko, spokojnie pracują, dzień jak co dzień.
A teraz obiecany wysyp falban - miałam przyjemność szyć spódnice do kankana i do jeziora łabędziego do szkoły w Nagłowicach. W domu królowały więc falbany wszem i wobec - pracy mnóstwo ;) niestety udało mi się tylko pstryknąć 2 fotki w trakcie pracy - już tak mam że jak coś zacznę robić to wsiąkam na amen... spódnice już oddane ...i po tygodniowym urlopie na wiosce majstruję coś na ludowo ;)
ale kolorków :) super!
OdpowiedzUsuńO kurczę, to stroje szyjesz? A ja mam taki problem ze strojem do palnych wachlarzy... :>
OdpowiedzUsuńPiękne.
OdpowiedzUsuńJeszcze powinnaś cyknąć fotkę siebie w falbanach
Pozdrawiam
AAAA!!!! uwielbiam falbanki pod każdą postacią!!!
OdpowiedzUsuń