Translate

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą szycie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą szycie. Pokaż wszystkie posty

środa, 26 sierpnia 2015

Powitanie...

Mięciutki kocyk z haftem na prezent aby powitać na świecie pewną malutką dziewczynkę.
Zdjęcia jeszcze przed ostatecznym praniem.
Haft jest tylko z jednej strony, druga jest gładka nie licząc pikowania. 

wtorek, 10 czerwca 2014

recycling na koniec i początek...

Zebrało mnie na róż....
 Recycling ze starej zasłonki okiennej, materiał bardzo mięciutki i przyjemny w dotyku, coś jak gładki muślin w dodatku jest dość odporny na zagniecenia a ja prasować nie cierpię :)
Na koniec ciąży bo zrobiło się w miarę ciepło ;) czyt. temperatura skoczyła do 15-17 st C. oraz na początek okresu karmienia piersią :) taka oto mi sukienka powstała pod maszyną w nagłym i nieoczekiwanym przypływie weny twórczej:
W zamierzeniu miała to być sukienka porodowa ;) bo tutaj można rodzić w czym się chce i w czym nam wygodnie, może być koszulka, halka a można też być całkiem nago. Pokoje porodowe są intymne i poza rodzącą, osobą towarzyszącą i położną nikt tam nie wejdzie. Na sam moment narodzin dojdzie druga położna i jeśli zaistnieje potrzeba to wołają lekarza położnika czy pediatrę.
Jak zwykle wykroiłam bez formy i kombinowałam w trakcie szycia, efekt spodobał mi się na tyle że sukienkę już na drugi dzień użytkowałam ;) Wybaczcie że zdjęcie nie na modelu, musicie mi wierzyć na słowo że na brzuszku prezentuje się super.
Z przodu się rozpina więc będzie też pasować na pierwszy okres poporodowy kiedy brzuszek jeszcze jest ale karmimy piersią.

 Poszłam na łatwiznę w kwestii zapięcia i wszyłam gotową taśmę z napami, miałam to szczęście że dostępna tu taśma super zgrała się kolorystycznie z materiałem.
Jedyny problem to lamówka. Niestety nie znalazłam lamówki w odpowiednim kolorze a że z rozpędu wycięłam ciut za duży dekolt i nie chciałam go jeszcze dodatkowo powiększać choćby o 0,5cm to podłożenie nie wchodziło w grę. Jednak potrzeba matką wynalazków i zamiast tradycyjnej lamówki doszyłam bawełnianą koronkę. Co prawda odcień sporo jaśniejszy ale efekt mi odpowiada.





   Ponieważ zamierzona sukienka do porodu jednak nie będzie przeznaczona, więc musiałam wykombinować inne porodowe wdzianko. Z resztki zasłony powstała koszulka na szybko. Rozpinana z przodu na tą samą taśmę z napami, bez żadnych udziwnień i ozdobników. Sięga lekko za pupę więc długość w sam raz aby zakryć co nieco ale żeby nie przeszkadzała w trakcie najważniejszej części wydarzenia.


W przypływie szyciowej energii uporałam się z częścią odkładanych do naprawy szmatek, więc pozaszywałam kilka dziurek wyrwanych przy guzikach, zszyłam kilka bluzek które popuszczały w szwach, ręczniki i ściereczki kuchenne doczekały się wieszaczków itp itd .... dodatkowo przerobiłam kilka pieluch tetrowych i starych koszulek z białej bawełny na ekologiczne myjki i chusteczki do pupy dla maluszka. Niestety zdjęcie gdzieś mi się zapodziało ale naprawdę nie ma nic nadzwyczajnego w stosie kwadratów 15x15cm ;)

Wielki dzień zbliża się dużymi krokami więc nie wiem czy zdążę jeszcze usiąść do maszyny.... układam ostatnie rzeczy maleństwa, upycham ciuszki po komodzie, dokupuję ostatnie rzeczy, czytam poradnik dla przyszłych rodziców, segreguję pieluszki :) i natycham się wzorami i kolorami, zdecydowałam się na eko pieluchy - zwane też wielorazowymi oraz tradycyjną tetrę bo zdrowiej, taniej, ekologiczniej ;).
 I najważniejsze - staram się nie stresować :) Trzymajcie kciuki.




niedziela, 8 lipca 2012

Małe a cieszy

Uciekają mi dni strasznie, głowę mam zaprzątniętą od dłuższego czasu naszym zbliżającym się urlopem w PL oraz ślubem - wiadomo, wszystkim mężatkom nie trzeba tłumaczyć a te które mają ten wielki dzień jeszcze przed sobą niech żyją w błogiej nieświadomości :)

Wrzucam tak na szybko małą robótkę recyklingową - futerał na telefon na prośbę narzuconego ;).
Materiały:
  1.  resztki dżinsowe ( jeśli wyrzucam jakieś dżinsy z powodów różnych to nogawki które zazwyczaj są w najlepszym stanie zostawiam na łaty wszelakie :) tak się nauczyłam od mamy )
  2. nieużywana skarpetka ;)
Skarpetka to nie tylko ściągacz zabezpieczający telefon przed wypadnięciem ale również "podszewka" futerału żeby telefonik sie nie rysował i miał mięciutko ;)
To było szycie naprawdę szybkie - ok 5 minut na maszynie i gotowe ;)



 Muszę też zaprezentować coś co czeka już ponad miesiąc. Ale od początku - sukienkę ślubną mam z odkrytymi ramionami a że do kościoła jakoś tak nie wypada (bynajmniej ja tak uważam) więc potrzebne było bolerko / szal/ etola / jednym słowem cokolwiek co by te ramiona ciut ciut okryć...
Po długich poszukiwaniach w realu i necie ciągle był ewidentny brak tej części garderoby... w necie można znaleźć wiele pięknych bolerek ale w każdym mi coś nie pasowało, ciągle myślałam że to nie to albo że za "bogate", nie ten materiał, nie ten styl, nie ten rękaw, brak rękawa, kołnierz, faktura, grubość, długość  itd.
W końcu inspirowana fasOLĄ i jej cudnymi bolerkami stwierdziłam że właśnie takie "dziergane" wdzianko będzie w sam raz do mojej sukni. Tylko tu pojawił się kolejny problem - bo wzorów na bolerka jest niezliczona ilość ale ja potrzebowałam takiego w którym się nie rozpuszczę mimo upałów ;) i dam radę wydziergać sama na szydełku ;) ambitny plan ;)
Jak pomyślałam tak zrobiłam. Wzór oczywiście przekombinowałam po swojemu żeby całość była lekka i mocno dziurawa - słowem takie nic ;)
Robiłam na szydełku nr 9 z pojedynczej nitki moheru w kolorze ecru. Przód zapinany na perłowy guziczek grzybek.
Nie mogę jeszcze przymierzyć jak będzie wyglądać do sukienki bo sukienka w PL a ja jeszcze na IS - stąd też moje wahanie czy pokazywać bolerko na blogu czy nie... miejmy nadzieję że będzie pasować ;)
Zdjęcia z telefonu więc wybaczcie kiepską jakość.



wtorek, 5 października 2010

jak zwykle

czyli ciąg dalszy moich mniejszych i większych wariactw - jak złapię zajawkę na coś to męczę i męczę niezależnie czy to jest piosenka, film, jakiś fragment książki czy smakołyk do jedzenia - taki kat mi się włącza. Kiedyś, jeszcze na studiach, jak złapałam zajawkę na wątróbkę drobiową z cebulką w ramach obiadu to męczyłam ją przez tydzień, dzień w dzień na obiad wątróbka :) później nie mogłam na nią patrzeć przez rok. Na marginesie od dwóch tygodni w kółko oglądam dumę i uprzedzenie - serial z 1995r. moim zdaniem najlepsza wersja (ach ten Darcy), od pięciu dni pochłaniam na śniadanie kanapki z konserwą bo nic innego mi nie smakuje, pewnie jutro lub pojutrze mi się przeje i nie będę mogła na konserwy patrzeć przez co najmniej dwa miesiące, do tego piję tylko cappuccino waniliowe od innych tymczasowo mnie odrzuca. W muzyce chwilowo preferuję zwykłą ale jakże luksusową ciszę.
Więc morduję sobie kwiatki na broszki, nałogowo niszczę wszelkie apaszki które wpadną mi w ręce i siedzę godzinami nad płomyczkiem jak jakaś jędza usiłująca czarować. Za kilka dni kat zostanie skatowany i załapię zajawkę na coś innego - jako szanująca się wiedźma mogę nawet przepowiedzieć, że pewnie na podusie bo pomysły zaczynają się lęgnąć w głowie, materiały jakoś tak same pod ręce podchodzą ale czekam jeszcze aż całość dojrzeje do realizacji :) a tu jeszcze kilka innych rzeczy się ustawia w kolejce "do spróbowania" ....

Prezentuję tylko trzy sztuki żeby Was nie zanudzić z trzech różnych apaszek.
Pod nożyczki podleciał:
delikatny czekoladowy brąz, pudrowy róż niczym pajęczyna i intensywny róż bardzo miękki w dotyku... trzy apaszki, trzy warianty połączenia :)
Za foty z góry przepraszam coś mi się kolorki przekłamały - wina światła.

Wszystkie są do sprzedania w postaci zwykłej, broszkowej lub spinki do włosów, zostały mi jeszcze końcówki tych apaszek więc mogę też zrobić na zamówienie.



czwartek, 30 września 2010

szyciowo to i owo...

Na początek obiecany twór szydełkowy. Już kiedyś taki robiłam dla Anuli na urodziny, ponieważ bardzo się spodobał jej koleżance więc został zamówiony drugi w tym samym kremowym kolorze z bardzo odległym terminem realizacji. Oj wyczekał się wyczekał, ale niedawno go skończyłam, teraz wystarczy zapakować i przekazać nowej właścicielce :)


A wracając do szycia, popełniłam chusteczniki, jeden troszkę zimowy przynajmniej kolorystycznie, ozdobiony dodatkowo koroneczką i koralikami, oraz dwa jesienne.
Na słoty i katary jak znalazł a coś o tym wiem bo nigdy się z chusteczkami nie rozstaję :) teraz przynajmniej będą się ładniej w torebce prezentowały.




i na sam koniec jeszcze dwie na szybko popełnione podstawki pod kubeczki też w kolorach jesieni. Może nie do końca prosto wyszły ale to z pośpiechu... ponieważ nie miałam samej ocieplinki akurat w domu na stanie więc użyłam jako spodniej warstwy ocieplinki z podszewką co całkiem fajnie wygląda tylko trzeba pilnować żeby kwadraty wyciąć tak aby przeszycia układały się po skosie.

poniedziałek, 27 września 2010

recykling ;) i mała powtórka

Tak dokładnie - to nie jest mój pomysł ! kiedyś znalazłam wspaniałego tutka na piękne kwiatuszki. Niestety, mój komputerek kochany przeżył niedawno format bo inaczej wyzionął by ducha na amen, zipał dosłownie ostatkiem sił. W związku z tym, niestety nie ma się czym chwalić, w swojej wątpliwej genialności skopiowałam wszystkie dane z partycji C (tej formatowanej) ale niestety olśnić to mnie nie olśniło i nie skopiowałam nigdzie zakładek (ulubionych) z przeglądarki ;( i niestety wiele fantastycznych tutoriali, blogów, stron tych naszych i tych zagranicznych z pomysłami przepadło bezpowrotnie...
... no ale wracając do kwiatków - ponieważ nie mam pojęcia czyj to pomysł więc z góry przepraszam, że nie podaję autora.
Według tego co zostało w czeluściach mej własnej wybiórczej pamięci zrobiłam tutka.

I tak będzie to mały recykling :)
Przy ostatnich porządkach w szafie stwierdziłam że czas rozstać się z różnymi nieużywanymi apaszkami. Są one ze sztucznego materiału a zakupiłam je pewnie tylko z powodu koloru. Wyrzucić szkoda a chodzić i tak nie będę a więc dajemy im drugie życie :)
Właściwie oprócz starych apaszek nadaje się praktycznie każdy rodzaj sztucznego materiału :)
Potrzebny będzie jeszcze ogień ;) wystarczy malutki płomyk świecy i troszkę koralików, choć nie koniecznie.



Z apaszek wycinamy "kółka" a raczej różnej wielkości formy obłe ;) jak widać na zdjęciu kółkami tego raczej nazwać nie można. Ważne aby były różnej wielkości i nie miały rogów. To będą nasze płatki.


Jak już sporo naszych płatków nacięliśmy to bierzemy się za przypiekanie nad ogniem!
I teraz kilka wskazówek - jeśli chcemy mieć nasze płatki płaskie to przypiekajmy materiał przysuwając brzeg do płomienia świecy z boku poziomo. Jeśli chcemy mieś płatki bardziej pofałdowane to przypiekamy materiał trzymając go bardziej nad płomieniem w pionie.

I teraz mam nadzieję że dobrze wszystko wyjaśnię jak przypiekać brzegi.
płatki płaskie: trzymamy płatek poziomo z boku płomienia.
płatki lekko pofałdowane: trzymamy płatek pionowo nad płomieniem.
płatki bardzo pofałdowane: trzymamy płatek poziomo nad płomieniem.
różne stopnie pofałdowania płatka uzyskujemy trzymając płatek pod różnymi kątami nad płomieniem świecy.

I jeszcze jeden bardzo ciekawy efekt - "zwinięty" płatek można uzyskać przesuwając środek płatka w poziomie nad płomieniem.

Uwaga! przypiekanie wykonujemy ok 10 cm nad płomieniem bo inaczej nam się płatek spali i powstaną dziury - choć dziurami możemy się nie przejmować takie płatki też są do wykorzystania.


Według mnie im bardziej postrzępione i pofałdowane płatki tym ciekawszy efekt końcowy możemy uzyskać :)


I teraz część najfajniejsza :) składamy sobie kwiatuszki :)
Ilość płatków a tym samym grubość naszego kwiatka zależy tylko od nas. Układamy płatki jeden na drugim od największego do najmniejszego. Płatki z dziurkami wkładamy w środek.
Możemy również składać płatki na połówki i ćwiartki, jak nam się żywnie podoba.
Wszystkie płatki zszywamy razem w środku.
Na tym etapie możemy mieszać kolorki, materiały, dodawać koronki, wstążki i co tam nam jeszcze wpadnie do głowy :) Ja skromnie dodałam tylko kilka koralików.


A tak się prezentuje efekt końcowy. Możemy nasz kwiatuszek wykorzystać do dekoracji kartki, albumu lub przerobić na broszkę doszywając od spodu podstawę broszki lub dopiąć nawet zwykła agrafkę. Właściwie to nasz kwiatuszek ma nieograniczone zastosowanie :)

środa, 22 września 2010

jeszcze jeden...

jeszcze jeden aniołek a właściwie anielica ;) bardzo prosta, troszkę hippisowska (czy jak to się powinno pisać i odmieniać :)) włosy dalej ze sznurka - coś ten sznurek mi do gustu przypadł, pewnie teraz będę wykorzystywać do wszystkiego.. :)

niedziela, 19 września 2010

... rudzielec

i jeszcze jeden śpioch taki na szybko, właściwie bez dekoracji - tym razem włosy z sizalu ;) tak w ramach poszukiwań materiału dobrego na włosy... pomarańczowy kolorek włosków obłędny - zawsze chciałam mieć wściekle rude włosy ;) i piegi na dodatek ;) inni od małego mają na tym punkcie kompleksy a ja odkąd pamiętam żałuję, że mnie tak matka natura nie obdarowałam ... no cóż byłam zaskakującym dzieckiem ;) dziś mamy ogromną ilość farb do włosów no ale Same wiecie, że taki "sztuczny" kolor to nie to samo... no i piegów sobie nie namaluję przecież...


środa, 15 września 2010

szyciowe różności

:) czasem zdarza mi się porwać na realizację jakiegoś pomysłu który wpadł mi w oko, często dojrzewa on powoli ... najpierw coś zobaczę, potem muszę przetrawić, w głowie rozkładam na części pierwsze - tzn usiłuję wymyślić logiczny wykrój ... za jakiś czas namierzę w swoich skrawkach fajny materiał który by się świetnie nadawał... i tak czasem takie ziarenko dojrzewa spory okres czasu...
a kapciuszki chciałam uszyć już dawno, troszkę inne ... ale po drodze projekt trochę się zmienił :) podeszwa jest z miękkiej niby skórki więc się nie przetrze po jednym dniu użytkowania :) do tego całość jest tak miękka że spokojnie można zwinąć w rulonik i spakować do torby na wyjazd czy wizytę u znajomych :)
te na zdjęciu są akurat malutkie szyte jako pierwowzór - rozmiar 34 :)

poniedziałek, 13 września 2010

Aniołek urodzinowy dla pewnej małej Madzi ;)
Właścicielka miała wczoraj urodziny więc mogę już zaprezentować aniołka.
Madzia jest niezwykłą małą dziewczynką która lubi gorzką czekoladę (ja do tej pory nie mogę uwierzyć że ktoś taką lubi) której może zjeść całą tabliczkę jak batonik a do tego jest domową pogodynką ;) zawsze przed deszczem blond włoski skręcają się jej w śliczne blond włoski...

czwartek, 9 września 2010

...razem raźniej...

zimno, szaro buro i w dodatku pada, pogoda niezachęcająca. Już czuję że błąka się gdzieś smutek po kontach...a na smutek najlepsze jest dobre towarzystwo ;)
...samotnym źle więc od razu powstało małe stadko ;) wszystkie kaczuszki na wykałaczkach - można wbić do doniczki.
Kaczuszki wykonane są z kremowego cienkiego lnu, trzy kaczuszki mają nóżki kolorowe, pozostałe trzy mają nóżki lniane. wypełniacz - watolina.





...wszystkie kaczuszki są do sprzedania - 7zł za sztukę.

środa, 8 września 2010

...rodzinne spółkowanie...

...mały śpioch w koszuli w błękitną kratkę - przy jego powstawaniu dzielnie asystowała i pomagała mi starsza siostra, która twierdzi że na widok igły z nitką i guzika dostaje nerwicy ale może jakby sobie kupiła maszynę to by się nauczyła szyć tylko że ma dwie lewe ręce i że to ja zgarnęłam wszystkie talenty w rodzinie choć wymyślanie nowych ciuchów do szycia nieźle jej idzie. Nie wiem skąd u niej takie przekonanie bo całkiem nieźle jej wyszło przyszywanie koronki do podusi, samej podusi, kwiatuszków do koszuli i szlafmycy do głowy. Troszkę mnie to jej stwierdzenie irytuje bo co do posiadanych przeze mnie talentów to bym się kłóciła - wychodzę po prostu z założenia, że wszystkiego wystarczy spróbować, praktyka czyni mistrza a odrobina serca włożona w to co robisz daje zaskakujące rezultaty....

a więc prezentuję Śpiocha siostrzanego - siostra się w nim zakochała i stwierdziła że nikomu nie odda... co tylko mnie mile połechtało na sercu...



I jeszcze dla tych stawiających jak ja pierwsze kroki w szyciu tildy - tutorial jak uszyć króliczka z bloga Naji u której znajdziecie wiele ciekawych prac. Polecam.

wtorek, 7 września 2010

...szyjąc dziurę w całym plotłam trzy po trzy....

wzięło mnie, dosłownie wsiąkłam... zakochałam się w tildach już dawno temu ale jakoś tak nie miałam śmiałości... z mniejszym lub większym powodzeniem szyję ciuszki dla siebie i znajomych. Kiedyś nawet popełniłam z tafty elegancki, usztywniany płótnem gorset z fiszbinami na bardzo nietypową osóbkę rozmiaru 34 - sama nie wiem jakim cudem, ale fakt że gorset rewelka, używany już z 4 lata na różne okazje i bez okazji w różnych zestawieniach (spodnie, spódnice, spodenki.. i co tam jeszcze modnisia wymyśli) i dalej się trzyma jak nówka - chyba musiałam nad nim jakieś czary podświadomie odprawiać....

...no ale wracając do tildy - śmiałości nie miałam oj bardzo długo i wreszcie, jakis czas temu popełniłam pierwszego króliczka, w przypływie chyba głupoty z grubego lnianego płótna co skutkowało męczarnią przy wywracaniu części na prawą stronę, w efekcie troszkę puściły szwy więc musiałam zszywać na prawej.
Stan końcowy (bez ubraniowy)- króliczek wygląda jak z przed 100 lat i co najmniej setce bynajmniej nie delikatnych dziecięcych rączek - no ale skoro prototyp popełniłam, odpowiednie wnioski wyciągnęłam a ochoty na własne tildy nie straciłam ... więc powstały kolejne już bardziej udane egzemplarze...

Dzisiaj prezentuję uroczą parkę ogrodową, ona lekko zaskoczona, on delikatnie speszony, jeszcze nie poznali się z imienia a już w obojgu kiełkuje ta pewność że są dla siebie stworzeni...
Wykonane z cienkiego kremowego lnu, wypchane watoliną.




Jeśli ktoś zainteresowany - są do sprzedania, cena:50zł za parę.


I jeszcze z serii zapomnianych obiecanych ;) plotłam, plotłam i wyplotłam... gdy jeszcze w czerwcu pisałam że zauroczyła mnie papierowa wiklina obiecałam fotki moich prób i błędów...
niestety albo stety większość z moich wyplecionych bardziej i mniej prostych koszyczków już dawno znalazła swoje przeznaczenie w różnych domach więc pokazuję tylko resztki które jeszcze się zostały...
Swoją drogą papierowa wiklina jest naprawdę prosta i daje wiele możliwości wystarczy tylko spróbować ;)


środa, 19 maja 2010

...i kolejne 140 pudełeczek weselnych... żeby nie było - wszystkie kokardki wiązałam samodzielnie ;) jak zwykle zresztą.
i na dodatek szalony recykling - czyli siateczka lniana na lato ;) - kto zgadnie czym była wcześniej? ;)



czwartek, 6 maja 2010

...Candy malutkie....;)

...ot tak z okazji bez okazji, bo gorzej i tak już być nie może więc jest 100-u procentowa szansa na poprawę ;)
...bo deszcz padał od wczoraj nieustannie a ja zabiłam pająka z premedytacją...
bo tulipany mają aksamitne płatki i szkoda mi, że już przekwitają, bo szczęście jest zaraźliwe więc uśmiecham się dziś do ludzi choć powodu do uśmiechu jakoś brak....
...bo tak wiele mam marzeń i chciałabym, żeby choć jedno się spełniło... bo tak mi bez sensu myśli latają dziś po głowie....


Z tego właśnie powodu ogłaszam moje pierwsze CANDY...

Losowanie 23 maja - ot taka sobie data, ważna nieważna poważno-niepoważna.
Zapisy do dnia losowania do godziny 19:00 !

Zasada jest jedna - zostaw komentarz i zamieść informację na swoim blogu.

A do wygrania:

SIATECZKA ZAKUPOWA Z HAFTEM
wraz z małą spodzianko-niespodzianką w postaci drobnych przydasi.

Siateczka z czarnego, błyszczącego materiału o wymiarach ok 42x42cm.

Przepraszam za kiepskie zdjęcie - ale robione w tejże chwili na szybko a słońca brak ;(




Życzę wszystkim szczęścia !

środa, 5 maja 2010

takie tam na kobiece drobiazgi

jedne z rzeczy które popełniłam ostatnio ...kilka kosmetyczek z hafcikami - błyszczące, śliskie i mięciusie, zapinane na rzep ;) na malowidła lub inne babskie drobiazgi ;)





czwartek, 15 kwietnia 2010

falbany tu i tam

Ulżyło mi strasznie - pół dnia takiej niepewności to istna tortura. Czytając szczątkowe informacje w necie na temat wybuchu wulkanu (tak - wczoraj był drugi wybuch) na Islandii byłam przerażona - w dodatku nie mogłam się dodzwonić do Niedźwiedzia który pracuje ok 100km od feralnego wulkanu. Na szczęście u niego wszystko w porządku - w ogóle nie odczuli tego wybuchu. A cały pył, dym i para opada dużo dalej - nad UK i Skandynawię... a u nich czyściutko, spokojnie pracują, dzień jak co dzień.

A teraz obiecany wysyp falban - miałam przyjemność szyć spódnice do kankana i do jeziora łabędziego do szkoły w Nagłowicach. W domu królowały więc falbany wszem i wobec - pracy mnóstwo ;) niestety udało mi się tylko pstryknąć 2 fotki w trakcie pracy - już tak mam że jak coś zacznę robić to wsiąkam na amen... spódnice już oddane ...i po tygodniowym urlopie na wiosce majstruję coś na ludowo ;)


niedziela, 28 marca 2010

z miłości do jedzenia ;)

zapracowana jestem okrutnie, ale cieszę się z tego bardzo ;) wiadomo jak jest praca to jest i płaca ;) pomiędzy pracą jeszcze znajduję czas dla przyjaciół bo wiem że zawsze mogę na nich liczyć... no więc z okazji urodzin dla pewnego kucharza z zamiłowania (tak na marginesie którego potrawy wprost uwielbiam zjadać) do właściwego prezentu którym był nowy wok, postanowiłam dorzucić mały bonus... a że lubię prezenty praktyczne a takie wykonane własnoręcznie cenię niezmiernie - bo w końcu jeśli ktoś poświęcił swój czas i energię na to aby coś dla nas wykonać to liczy się to dla mnie więcej niż kupienie o niebo piękniejszego prezentu w sklepie....no właśnie a bonus poniżej ;) łapka kuchenna wykonana według kursiku dostępnego tutaj Wybaczcie że nie jest dokonała, ale solenizant się cieszył więc i ja się cieszyłam ;)