Translate

czwartek, 16 grudnia 2010

ojajaj

Odkrywam w sobie pokłady nielubienia - szczególnie chleba tostowego.... jako fanatyczna pochłaniaczka chleba (jakby się dało to bym go jadła nawet do rosołu - po prostu chleb uwielbiam) cierpię katusze będąc skazaną na paskudztwo tostowe zamiast normalnego bochenka - po ponad tygodniu na tostowy patrzeć nie mogę więc zachwycona wspaniałymi wypiekami różnymi blogowiczek i blogowiczów a szczególnie TYM WSPANIAŁYM BLOGIEM (kocham internet właśnie za takie skarby które można w nim znaleźć), praktycznie w amoku głodu chlebowego spreparowałam moje pierwsze bułki bo to łatwiej nie spaprać niż dobry chlebek.

no więc na zdjęciu tylko bułek 4 bo reszta już dawno zjedzona na ciepło ;) ... niedźwiedziowi smakują - wcale mu się nie dziwię, prawie rok na tostowym blee. A bułeczki wyszły naprawdę lepsze niż ze sklepu ;)choć to nasza subiektywna opinia a proste w wykonaniu jak drut! Nawet można pokombinować z przepisem według własnego smaku, dosolić, dorzucić różnych śmieci w postaci nasionek jak kto lubi, no a do tego wychodzą praktycznie z każdej mąki nie ważne czy pszenna czy żytnia czy mieszana... robiłam z tej co na stanie ;)

Ale mam zamiar w sobotę zakupić odpowiednie mąki ;) i spróbować upiec swój pierwszy chlebek, tylko najpierw muszę jeszcze jakimś cudem wyhodować odpowiedni zakwas.... trzymajcie za mnie kciuki ;)

środa, 8 grudnia 2010

jestem jestem

powoli się oswajam, rzeczy już rozpakowałam i rozkładam wszędzie gdzie się da ;) żeby bardziej domowo było. Na dzień dobry za to się troszkę pochorowałam pewnie z emocji dopadło mnie przeziębienie więc teraz siedzę i zasmarkuję tony papieru toaletowego - zapomniałam kupić chusteczek ;( więc szydełka i kredki na razie leż nieużytkowane.
Pokazuję same zaległości dzisiaj. Na początek kilka moich aniołków solnych
Kilka mniejszych i jeden duży dla siostry ;) proszę się nie śmiać że im skrzydełka z głowy wyrastają, to moje próbne twory ;)





No i piękna karteczka imieninowa od Kariny - Niebieskiej której serdecznie dziękuję bo radość sprawiła mi ogromną. Dostałam też kartkę z życzeniami od Moniki i Synka niestety nie zdążyłam z rozpędu pakowania obfocić ;( ale bardzo dziękuję za pamięć ;)

I na sam koniec - skromna dekoracja troszkę już świąteczna którą zrobiłam na szybko na klatkę tuż przed wyjazdem. Baza to zwykłe gałęzie pomalowane złotolem, do tego troszkę śnieżynek szydełkowych, jakieś bombki, troszkę zielonego iglaka i kawałki druta florystycznego ;)

wtorek, 23 listopada 2010

wszyscy mają mam i ja ;)

śnieżynki ;) robiłam po raz pierwszy więc nie są doskonałe ale w przyrodzie nic nie jest idealnego a wszystkie niesymetryczności wręcz dodają uroku ;)



Ach... dziś byłam na zajęciach z dziećmi z upośledzeniem umysłowym. Dziękuję wszystkim za rady. Zdecydowałam się tym razem na ciasto solne. Dzieciaki świetnie sobie radziły z lepieniem aniołków nawet Panie Opiekunki były mocno zdziwione że tak ładnie wszystkie aniołki wyszły. Niestety zdjęć nie mam, zwyczajnie z braku czasu nie udało mi się chwycić za aparat. Wiadomo każde dziecko chce żeby do niego podejść, pokazać, pochwalić, pomóc jeśli sobie nie radzi z jakimś elementem a dzieci była prawie 30-tka ! Ja już nie zdążę przed wyjazdem ale podsunęłam Paniom wszystkie pozostałe pomysły do wykorzystania ;)

No i jeszcze przypominam że sporo rzeczy zostało jeszcze do kupienia na blogu z ręki do ręki. Zapraszam szczególnie osoby zajmujące się biżuteryjnymi wyrobami, nie ukrywam że chcę się pozbyć jak największej ilości rzeczy więc przy większej ilości można negocjować ceny ;)
Post 3
Post 2
Post 1
tak na szybko się chwalę - skończyłam 53 zaproszenia ślubne dla Sąsiadki! W kolorach kawy z mlekiem. Ślub co prawda dopiero w sierpniu przyszłego roku ale zaproszenia zrobione już dziś ze względu na mój wyjazd.


środa, 10 listopada 2010

tyle radości ;)

ze zwykłych zakupów! Dzień się zaczął fatalnie, ale w mig się nastrój poprawił kiedy do drzwi zapukał Pan kurier z poczty ;D tak tak dostałam paczuszki i to dwie na raz... niby nic specjalnego bo moje zwykłe zakupy przedwyjazdowe ale ile potrafią takie zwykłe zakupy przynieść radości ;D
Kupiłam wreszcie torbę na laptopa - taką zwykłą bez bajerów w kolorze szkolnego granatu więc nie pokazuję ale za to druga paczka - uuu okazyjnie kupiona torba na mój kochany aparat! Stara była kompletnie bez sensu, za duża i nie funkcjonalna korzystałam z niej bo dostałam ją jak kupowałam aparat i jakoś tak nigdy nie zebrałam się aby ją zmienić ale teraz już był najwyższy czas, bo gdzie ja się będę pałętać do samolotu i po deszczowej Islandii z takim torbiszczem. No i mam ;D za całe 50zł torba praktycznie jak nówka, nic nie zużytkowana mieści idealnie mój sprzęcik z ładowarką do baterii ;) mogę do niej upchnąć jeszcze jakieś drobne akcesoria ale ma mnóstwo bajerów potrzebnych np specjalny pokrowiec na każda pogodę!
Tak się cieszę jak dziecko że nawet zdjęcia dobrze zrobić nie mogę bo skakam z radości ;)
Po prawej torbiszcze stare, bo lewej nowy zakup (nie chcę robić reklamy ale napiszę dla zainteresowanych, torba lowepro, model nova mini aw, polowałam na nowa 1 aw ale nie było - torby tej firmy polecam bardzo, są właściwie nie do zdarcia ;)


A teraz jeszcze muszę się czymś pochwalić ;) Kiedyś Joasia poprosiła o przerobienie włóczkowej broszki na spinkę no i się zaczęło ;) teraz spinkuję na różne sposoby ;) Na zdjęciu moja sąsiadka w spince wykonanej na zamówienie - jak zobaczyła tą dla Joasi to też chciała mieć kwiaty we włosach ;), kolorystykę wybrała sama... a potem były kolejne spinki... wszystkie już u właścicielek, nawet zdjęć nie zdążyłam zrobić...


idę poskakać z radości ;) i Wam też życzę na dziś wiele małych radości ;*
ach i zajrzyjcie na z reki do ręki 2 dziś dorzucę jeszcze kilka różności, i uporządkowałam poprzednie posty, wszystko co jeszcze zostało zebrałam w dwa posty zbiorcze a stare wykasowałam ;)

niedziela, 7 listopada 2010

Potrzebna mi rada...

Zostałam poproszona o zaplanowanie zajęć artystycznych dla dzieci z upośledzeniem umysłowym lekkim i średnim. Zajęcia mają być związane z tematyką bożonarodzeniową i kompletnie nie mam pomysłu....
Robiłam już z tymi dziećmi papierową wiklinę (rurki musiałam przygotować sama) więc od razu zaznaczam że wszystkie prace skomplikowane lub bardzo czasochłonne odpadają. Muszę również wykluczyć wszelkie zajęcia do których trzeba użyć przedmiotów ostrych, więc wszelkie cięcia, szycia, dziergania odpadają....

No i nie mam pomysłu. Doradźcie mi proszę co mogę z tymi dziećmi wykonać, coś prostego a efektownego... myślałam nad masą solną - proste ozdoby na choinkę...

Macie jakieś pomysły? bo mi już głowa pęka od myślenia.... ;(

sobota, 6 listopada 2010

obiecałam...

obiecałam zdjęcia... jak zwykle zawaliły mnie szare sprawy dnia codziennego, do tego komputer miał fochy - chyba wie że go zostawiam na bardzo długo, jakoś nie mogę się przekonać do pracy na laptopie chyba ze względu na mały ekran. W stacjonarnym mam 19 cali no i jakoś tak się z nim zżyłam przez te wszystkie lata, co prawda trochę marudzi, troszkę szwankuje, pierwszej młodości już nie jest, ale wcale nie chcę go wymieniać na nowszy model ;)
A wracając do zdjęć, obiecałam:
Zdjęcia z wystawy można oglądnąć tutaj: Islandia - wystawa Jest to zbiór 14-tu zdjęć które na wystawie wiszą jako powiększenia.
A tutaj zdjęcia które na wystawie były pokazem slajdów - skrót naszej wycieczki: ISLANDIA POKAZ




Miłego oglądania ;)

wtorek, 19 października 2010

z ręki do ręki....

Od "a więc" zdania się nie zaczyna, ale inaczej zacząć po prostu nie mogę...
A więc zaklepane, decyzje podjęte, bilet kupiony, rzeczy się powoli kompletują, walizki już czekają na spakowanie... Moi kochani przeprowadzam się.
A właściwie (od "A" też się nie zaczyna) wyjeżdżam pomieszkać do Niedźwiedzia.
Czeka mnie duża zmiana, klimatu, ludzi, diety, kraju... wylatuję na Islandię 4 grudnia.
W związku z tym usiłuję zrobić jako taki porządek wśród moich przydasi, których niestety zabrać ze sobą w większości przypadków po prostu nie dam rady (bagaż ograniczony a przecież muszę zmieścić moje ukochane buty). Ciężko rozstawać się z nagromadzonymi skarbami, ale pocieszam się myślą że komuś innemu na pewno się bardziej przydadzą, że ktoś je twórczo wykorzysta a nie będą leżały bezczynnie, zapomniane w czeluściach moich szafek i szuflad. Zapraszam zatem na bloga Z RĘKI DO RĘKI 2 gdzie w miarę postępu porządków (których robić nie znoszę, szczególnie w moim królestwie) będę wrzucać różne różności, może znajdziecie tam coś dla siebie.... ;)



Coś mi się banerek chyba nie podlinkowała więc dodaję jeszcze tak: Z RĘKI DO RĘKI 2



Na sam koniec - co by nie było że bez zdjęć - zaczynam mieć tremę :) Jeśli ktoś będzie przypadkiem przejazdem w mojej mieścince to zapraszam do kawiarni na wystawę moich wakacyjnych zdjęć z Islandii. Po wystawie obiecuję wreszcie pokazać kilka fotek z wyspy na blogu.

poniedziałek, 11 października 2010

leń i już.

dalej biżuteryjnie a ponieważ mam totalnego lenia to tylko zdjęcia, pisać mi się nie chce... na początek kawa z mlekiem (masa perłowa + srebro)



Dalej oliwn ze srebrem


Cytryn, srebro


i jako ostatnia broszka szydełkowa - takie wspomnienie wiosny, żeby nam przypominało ciepełko i soczyste kolorki :)


Wszystkie tworki do sprzedania.

niedziela, 10 października 2010

....eh

...broszkuję dalej, troszkę bardziej jesiennie bo szydełkowo... troszkę się rzeczy do obfocenia zebrało ale jakoś tak strasznie mi się nie chce, co się zbiorę to albo jest za ostre światło albo go w ogóle nie ma i albo mój aparat stroi jesienne fochy albo to mi się w oczach miesza, bo kolorki za każdym razem przekłamane wychodzą jak nic. Więc pokazuję tylko trzy plus minus kolorki prawie jak w realu.





wszystkie brochy do odstąpienia po 5zł

wtorek, 5 października 2010

jak zwykle

czyli ciąg dalszy moich mniejszych i większych wariactw - jak złapię zajawkę na coś to męczę i męczę niezależnie czy to jest piosenka, film, jakiś fragment książki czy smakołyk do jedzenia - taki kat mi się włącza. Kiedyś, jeszcze na studiach, jak złapałam zajawkę na wątróbkę drobiową z cebulką w ramach obiadu to męczyłam ją przez tydzień, dzień w dzień na obiad wątróbka :) później nie mogłam na nią patrzeć przez rok. Na marginesie od dwóch tygodni w kółko oglądam dumę i uprzedzenie - serial z 1995r. moim zdaniem najlepsza wersja (ach ten Darcy), od pięciu dni pochłaniam na śniadanie kanapki z konserwą bo nic innego mi nie smakuje, pewnie jutro lub pojutrze mi się przeje i nie będę mogła na konserwy patrzeć przez co najmniej dwa miesiące, do tego piję tylko cappuccino waniliowe od innych tymczasowo mnie odrzuca. W muzyce chwilowo preferuję zwykłą ale jakże luksusową ciszę.
Więc morduję sobie kwiatki na broszki, nałogowo niszczę wszelkie apaszki które wpadną mi w ręce i siedzę godzinami nad płomyczkiem jak jakaś jędza usiłująca czarować. Za kilka dni kat zostanie skatowany i załapię zajawkę na coś innego - jako szanująca się wiedźma mogę nawet przepowiedzieć, że pewnie na podusie bo pomysły zaczynają się lęgnąć w głowie, materiały jakoś tak same pod ręce podchodzą ale czekam jeszcze aż całość dojrzeje do realizacji :) a tu jeszcze kilka innych rzeczy się ustawia w kolejce "do spróbowania" ....

Prezentuję tylko trzy sztuki żeby Was nie zanudzić z trzech różnych apaszek.
Pod nożyczki podleciał:
delikatny czekoladowy brąz, pudrowy róż niczym pajęczyna i intensywny róż bardzo miękki w dotyku... trzy apaszki, trzy warianty połączenia :)
Za foty z góry przepraszam coś mi się kolorki przekłamały - wina światła.

Wszystkie są do sprzedania w postaci zwykłej, broszkowej lub spinki do włosów, zostały mi jeszcze końcówki tych apaszek więc mogę też zrobić na zamówienie.



czwartek, 30 września 2010

szyciowo to i owo...

Na początek obiecany twór szydełkowy. Już kiedyś taki robiłam dla Anuli na urodziny, ponieważ bardzo się spodobał jej koleżance więc został zamówiony drugi w tym samym kremowym kolorze z bardzo odległym terminem realizacji. Oj wyczekał się wyczekał, ale niedawno go skończyłam, teraz wystarczy zapakować i przekazać nowej właścicielce :)


A wracając do szycia, popełniłam chusteczniki, jeden troszkę zimowy przynajmniej kolorystycznie, ozdobiony dodatkowo koroneczką i koralikami, oraz dwa jesienne.
Na słoty i katary jak znalazł a coś o tym wiem bo nigdy się z chusteczkami nie rozstaję :) teraz przynajmniej będą się ładniej w torebce prezentowały.




i na sam koniec jeszcze dwie na szybko popełnione podstawki pod kubeczki też w kolorach jesieni. Może nie do końca prosto wyszły ale to z pośpiechu... ponieważ nie miałam samej ocieplinki akurat w domu na stanie więc użyłam jako spodniej warstwy ocieplinki z podszewką co całkiem fajnie wygląda tylko trzeba pilnować żeby kwadraty wyciąć tak aby przeszycia układały się po skosie.

poniedziałek, 27 września 2010

recykling ;) i mała powtórka

Tak dokładnie - to nie jest mój pomysł ! kiedyś znalazłam wspaniałego tutka na piękne kwiatuszki. Niestety, mój komputerek kochany przeżył niedawno format bo inaczej wyzionął by ducha na amen, zipał dosłownie ostatkiem sił. W związku z tym, niestety nie ma się czym chwalić, w swojej wątpliwej genialności skopiowałam wszystkie dane z partycji C (tej formatowanej) ale niestety olśnić to mnie nie olśniło i nie skopiowałam nigdzie zakładek (ulubionych) z przeglądarki ;( i niestety wiele fantastycznych tutoriali, blogów, stron tych naszych i tych zagranicznych z pomysłami przepadło bezpowrotnie...
... no ale wracając do kwiatków - ponieważ nie mam pojęcia czyj to pomysł więc z góry przepraszam, że nie podaję autora.
Według tego co zostało w czeluściach mej własnej wybiórczej pamięci zrobiłam tutka.

I tak będzie to mały recykling :)
Przy ostatnich porządkach w szafie stwierdziłam że czas rozstać się z różnymi nieużywanymi apaszkami. Są one ze sztucznego materiału a zakupiłam je pewnie tylko z powodu koloru. Wyrzucić szkoda a chodzić i tak nie będę a więc dajemy im drugie życie :)
Właściwie oprócz starych apaszek nadaje się praktycznie każdy rodzaj sztucznego materiału :)
Potrzebny będzie jeszcze ogień ;) wystarczy malutki płomyk świecy i troszkę koralików, choć nie koniecznie.



Z apaszek wycinamy "kółka" a raczej różnej wielkości formy obłe ;) jak widać na zdjęciu kółkami tego raczej nazwać nie można. Ważne aby były różnej wielkości i nie miały rogów. To będą nasze płatki.


Jak już sporo naszych płatków nacięliśmy to bierzemy się za przypiekanie nad ogniem!
I teraz kilka wskazówek - jeśli chcemy mieć nasze płatki płaskie to przypiekajmy materiał przysuwając brzeg do płomienia świecy z boku poziomo. Jeśli chcemy mieś płatki bardziej pofałdowane to przypiekamy materiał trzymając go bardziej nad płomieniem w pionie.

I teraz mam nadzieję że dobrze wszystko wyjaśnię jak przypiekać brzegi.
płatki płaskie: trzymamy płatek poziomo z boku płomienia.
płatki lekko pofałdowane: trzymamy płatek pionowo nad płomieniem.
płatki bardzo pofałdowane: trzymamy płatek poziomo nad płomieniem.
różne stopnie pofałdowania płatka uzyskujemy trzymając płatek pod różnymi kątami nad płomieniem świecy.

I jeszcze jeden bardzo ciekawy efekt - "zwinięty" płatek można uzyskać przesuwając środek płatka w poziomie nad płomieniem.

Uwaga! przypiekanie wykonujemy ok 10 cm nad płomieniem bo inaczej nam się płatek spali i powstaną dziury - choć dziurami możemy się nie przejmować takie płatki też są do wykorzystania.


Według mnie im bardziej postrzępione i pofałdowane płatki tym ciekawszy efekt końcowy możemy uzyskać :)


I teraz część najfajniejsza :) składamy sobie kwiatuszki :)
Ilość płatków a tym samym grubość naszego kwiatka zależy tylko od nas. Układamy płatki jeden na drugim od największego do najmniejszego. Płatki z dziurkami wkładamy w środek.
Możemy również składać płatki na połówki i ćwiartki, jak nam się żywnie podoba.
Wszystkie płatki zszywamy razem w środku.
Na tym etapie możemy mieszać kolorki, materiały, dodawać koronki, wstążki i co tam nam jeszcze wpadnie do głowy :) Ja skromnie dodałam tylko kilka koralików.


A tak się prezentuje efekt końcowy. Możemy nasz kwiatuszek wykorzystać do dekoracji kartki, albumu lub przerobić na broszkę doszywając od spodu podstawę broszki lub dopiąć nawet zwykła agrafkę. Właściwie to nasz kwiatuszek ma nieograniczone zastosowanie :)

czwartek, 23 września 2010

lenię się ...

lenię się strasznie ;) okrutnie i ile wlezie ... a w miedzy czasie szydełkuję (ale zfocę jak skończę) jakieś drobne zamówienia nawet bez fot no i 120 pudełeczek-torebeczek weselnych i na koniec małe pudełeczko na prezencik malutki.... a poza tym kilka książek przeczytanych, kilka wieczorów przebajdużonych ze znajomymi, wielkie porządki szafowo-ciuchowe żeby zrobić miejsce na nowe łaszki ;) tak w ramach walki z nadmiernym chomikowaniem ... nie lubię się rozstawać z ciuchami strasznie ale żeby nie ugrzęznąć w stercie ciuchów (które i tak zajmują mi szafę i 3 szafki z podwójnymi półkami) obiecałam sobie ze skoro kupuję jakąś nową rzecz to jakąś starą muszę oddać (koleżanki się cieszą)... a wszystko dlatego że już nic w owych szafkach i szafie się nie mieści... z braku miejsca kolekcja moich butów (mam fioła na punkcie butów) leży na szafie w pudłach ;)....
... i jeszcze na koniec wiele ulotnych pomysłów do zrealizowania .... :) i tak się lenię pomalutku ;)




środa, 22 września 2010

jeszcze jeden...

jeszcze jeden aniołek a właściwie anielica ;) bardzo prosta, troszkę hippisowska (czy jak to się powinno pisać i odmieniać :)) włosy dalej ze sznurka - coś ten sznurek mi do gustu przypadł, pewnie teraz będę wykorzystywać do wszystkiego.. :)

niedziela, 19 września 2010

... rudzielec

i jeszcze jeden śpioch taki na szybko, właściwie bez dekoracji - tym razem włosy z sizalu ;) tak w ramach poszukiwań materiału dobrego na włosy... pomarańczowy kolorek włosków obłędny - zawsze chciałam mieć wściekle rude włosy ;) i piegi na dodatek ;) inni od małego mają na tym punkcie kompleksy a ja odkąd pamiętam żałuję, że mnie tak matka natura nie obdarowałam ... no cóż byłam zaskakującym dzieckiem ;) dziś mamy ogromną ilość farb do włosów no ale Same wiecie, że taki "sztuczny" kolor to nie to samo... no i piegów sobie nie namaluję przecież...


środa, 15 września 2010

szyciowe różności

:) czasem zdarza mi się porwać na realizację jakiegoś pomysłu który wpadł mi w oko, często dojrzewa on powoli ... najpierw coś zobaczę, potem muszę przetrawić, w głowie rozkładam na części pierwsze - tzn usiłuję wymyślić logiczny wykrój ... za jakiś czas namierzę w swoich skrawkach fajny materiał który by się świetnie nadawał... i tak czasem takie ziarenko dojrzewa spory okres czasu...
a kapciuszki chciałam uszyć już dawno, troszkę inne ... ale po drodze projekt trochę się zmienił :) podeszwa jest z miękkiej niby skórki więc się nie przetrze po jednym dniu użytkowania :) do tego całość jest tak miękka że spokojnie można zwinąć w rulonik i spakować do torby na wyjazd czy wizytę u znajomych :)
te na zdjęciu są akurat malutkie szyte jako pierwowzór - rozmiar 34 :)

poniedziałek, 13 września 2010

Aniołek urodzinowy dla pewnej małej Madzi ;)
Właścicielka miała wczoraj urodziny więc mogę już zaprezentować aniołka.
Madzia jest niezwykłą małą dziewczynką która lubi gorzką czekoladę (ja do tej pory nie mogę uwierzyć że ktoś taką lubi) której może zjeść całą tabliczkę jak batonik a do tego jest domową pogodynką ;) zawsze przed deszczem blond włoski skręcają się jej w śliczne blond włoski...

sobota, 11 września 2010

ślubnie

Prosta karteczka ślubna w kolorach jasnego złota z perłowym połyskiem, ciemnej czekolady, kremu i pudrowego różu, jako wisienka na torcie - małe białe perełki ;)
No i koperta do pary z tego samego jasno złotego papieru też robiona.
Przepraszam za kiepskie zdjęcie ale robione w nocy ;) bo karteczka już u klienta.

piątek, 10 września 2010

zupa grzybowa ze świeżych grzybów krok po kroku

...ot tak w ramach gotowania obiadu - z doświadczenia wiem, że jest wiele osób które z gotowaniem dań wszelakich są na bakier i potrafią przypalić nawet wodę na herbatę.
Mimo braku umiejętności kulinarnych wiele z tych osób chciałoby choć raz ugotować coś jadalnego, niestety dostępność przepisów typu krok po kroku jest niewielka.

A więc dla wszystkich bardzo początkujących kucharzy i dla wszystkich zainteresowanych:

Zupa grzybowa ze świeżych grzybów krok po kroku :) przepis dla 3-4 osób

czas przygotowania: 20 minut
czas gotowania: 40-50 minut

Przygotujmy:

1. Grzyby - nie mniej niż 60dag (czyli 600g lub ponad pół kilo), oczyszczamy siekamy na plasterki. Grzybki najlepiej jeśli są różne: prawdziwki, siniaki, kozaki, itd. mogą być nawet pieczarki. Z samych pieczarek też wyjdzie ale nie będzie tak dobrze smakować i nie będzie takiego ładnego brązowego koloru.
2. masło - ok pół kostki.
3. bulion - 1 litr - ja z reguły wykorzystuję do tego rosół z niedzieli ;)zlany i przechowywany w lodówce ale może być też bulion przygotowany z kostek rosołowych według przepisu na opakowaniu. Bulion musi być gorący więc niech sobie stoi na malutkim ogniu. Jeśli używamy rosołu to musimy go podgrzać!
4. cebulę - jedną, średniej wielkości - siekamy w kostkę lub jak kto umie w miarę drobno.
5. sól i pieprz. Jeśli używamy bulionu z kostek to jeszcze listek laurowy i 3ziarnka ziela angielskiego.
6. natkę pietruszki (jeśli ktoś lubi)- trzeba ją posiekać. Wystarczą 3-4 gałązki (oczywiście te grube łodyżki wywalamy).
7. makaron - garść (dosłownie)- najlepiej łazanki, kokardki lub szerokie wstążki. Jeśli ktoś nie lubi makaronu może z niego zrezygnować. O tym jak ugotować makaron za chwilkę.
8. śmietana do zupy - 4 łyżki
9. mąka - 2 łyżki z czubkiem
10. pusty słoik z zakrętką o pojemności 0,5 litra


Przygotujmy makaron:
Gotujemy 1 litr wody, na wrzątek sypiemy 1 łyżeczkę z czubkiem soli i wrzucamy jedną garść makaronu. Musi się teraz zagotować. Przykręcamy gaz tak aby woda bulgotała ale nie kipiała. Gotujemy jak na opakowaniu lub do miękkości od czasu do czasu mieszając żeby makaron nie przywarł do dna. Ja zawsze po czasie podanym na opakowaniu wyciągam jednego kluska i rozgryzam - jeśli jest miękki i przez cały przekrój jest jednakowy z wyglądu, to jest ok, ale jeśli uznamy że jest twardy i w środku jest ciemniejszy niż na brzegach to gotujemy jeszcze ok 2 minut. Makaron odcedzamy, przelewamy zimną wodą i zostawiamy na sitku do obcieknięcia.


A teraz bierzemy się za zupkę:


Do dużego garnka o grubym dnie żeby nic się nie przypaliło (można użyć też patelni) wrzucamy ok 1/3 kostki masła. Na roztopione masło wrzucamy pokrojone grzybki - nie martwmy się że jest ich dużo, grzybki sporo stracą na objętości.
Grzybki na małym ogniu podsmażamy często mieszając aż odparuje z nich sok który puszczą. Zajmie nam to ok 20 minut.




Równocześnie (lub wcześniej) podsmażamy osobno cebulkę na maśle (wystarczy plaster szerokości 1 cm). Cebulka powinna mieć kolor mocno żółty lub jasno pomarańczowy (bardzo jasno brązowy jak kto woli).



Jak cebulka przygotowana a grzybki już prawie odparowały, podgrzewamy rosół lub bulion jeśli ostygł - musi być wrzący inaczej grzybki stwardnieją!
Jeśli grzybki smażymy na patelni to rosół (bulion) przygotujmy w dużym garnku bo wtedy do niego będziemy dorzucać grzybki a nie na odwrót.



Jeśli grzybki są już gotowe (ich miękkość możemy sprawdzić drewnianą łopatka lub łyżką do mieszania - jeśli łatwo dają się przepołowić o brzeg garnka to są ok) dorzucamy do nich cebulkę i mieszamy.
Jeśli grzybki smażyliśmy w garnku to zalewamy wszystko gorącym bulionem (rosołem).
Dolewamy jeszcze 2 szklanki wrzątku.
Teraz czas na przyprawy. Jeśli daliśmy rosół to wystarczy dodać 2 szczypty soli i 2 szczypty pieprzu do smaku (no chyba że ktoś lubi bardzo pieprzne potrawy). Jeśli używamy bulionu z kostek to dodajemy jeszcze listek laurowy i ziele angielski.
Gotujemy jeszcze 20 do 30 minut na małym ogniu (bąbelki ma puszczać).
Jeśli grzybki smażyliśmy na patelni to zamiast bulion do grzybków to wrzucamy grzybki do bulionu.



Czas na zabielanie ;)
Do słoika wrzucamy mąkę 2 łyżki z czubkiem mąki i 4 łyżki śmietany i uzupełniamy ciepłą (przegotowaną) wodą do 1/3 wysokości słoika. Zakręcamy i "trzepiemy" energicznie aż wszystko się wymiesza :) w ten sposób nie będzie grudek ;) a grudek nie cierpię...



Zawartość śmietany wlewamy do naszej zupy równocześnie mieszając. Zupa musi się teraz zagotować, jak puści bąbelki wyłączamy. Dodajemy ugotowany wcześniej makaron i jeśli ktoś lubi natkę pietruszki. wszystko razem zamieszać i gotowe.



Teraz wystarczy tylko zwołać domowników na obiad ;) Smacznego.



I na koniec pamiętajmy:
Kupujmy grzyby tylko ze sprawdzonego źródła, jeśli zbieramy je sami to tylko te które znamy! Ewentualnie niech ktoś, kto się zna na grzybach nam obejrzy nasze zbiory czy są "jadalne" nie tylko jeden raz w życiu...

Pamiętajmy także, że grzyby niezależnie od przygotowania są ciężko strawne więc nie polecam osobom mającym problemy trawienne no chyba że do pary z Hepatilem ;)